Autor: Julie Clark
Tytuł: Ostatni lot (oryg. Tle last flight)
Data premiery: 3 czerwca 2020
Wydawnictwo: Muza S.A.
Tłumaczenie: Paweł Wolak
ISBN: 9788328712119
Podróż służbowa, w którą Claire ma się udać sama, to dla niej niepowtarzalna szansa, by wreszcie uwolnić się od męża psychopaty. Na lotnisku w jednym z barów kobieta przypadkowo spotyka Evę, z równą determinacją próbującą zerwać z przeszłością. Strach i pragnienie ucieczki są tak silne, że dwie nieznajome kobiety podejmują spontaniczną decyzję, która na zawsze odmieni ich życie. Zdesperowane postanawiają wymienić się kartami pokładowymi: Claire poleci jako Eva do Oakland, a Eva do Portoryko jako Claire. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem i nikt nie odkryje prawdy, zostawią przeszłość za sobą i zaczną nowe życie.Claire Cook wiedzie idealne życie u boku Rory’ego, wspaniałego męża. Związek z zamożnym politykiem, luksusowe mieszkanie na Manhattanie i żadnych powodów do zmartwień. Ale to tylko pozory. Za zamkniętymi drzwiami ich domu nic nie jest takie, jak się wydaje. Apodyktyczny mąż nie potrafi zapanować nad swoim wybuchowym charakterem i wyładowuje agresję na żonie, a armia jego lojalnych pracowników śledzi każdy ruch Claire. I choć Rory kontroluje żonę przez całą dobę, to nie wie, że Claire od miesięcy planuje ucieczkę. (opis wydawniczy).
Dzięki uprzejmości wydawnictwa Muza S.A. miałam przyjemność przedpremierowo sięgnąć po thriller Julie Clark "Ostatni lot". Od początku przeczuwałam, że będzie to coś dobrego. Mój czytelniczy nos mnie nie zawiódł.
To powieść od dwóch silnych kobiecych osobowościach, które życie zmusza do ucieczki i zniknięcia na zawsze. Bardzo podoba mi się to, że autorka nie boi się trudnych tematów, takich jak przemoc domowa czy konflikt z prawem. Dobrze rozwija portrety psychologiczne swoich bohaterek, choć muszę przyznać, że od jakiegoś momentu bardziej ciekawiła mnie historia Claire niż Evy. Mimo kilku naciąganych elementów (wątek Danielle), fabuła wciąga i sprawia, że nie chce się tej książki odłożyć. Dodatkowo język jest dobry, nie zauważyłam zgrzytów, które czasem odbierają chęć czytania. Z pewnością jest to zasługa nie tylko Julie Clark, ale także tłumacza - Pawła Wolaka, który zapadł mi w pamięć jako sprawny translator powieści Helen Hoang.
No dobrze, skoro ten thriller jest dobry, dlaczego dałam mu na Goodreads tylko cztery gwiazdki? Otóż nie do końca przypadła mi do gustu narracja. W większości trzecioosobowa, z niewielkimi fragmentami pisanymi w pierwszej osobie. Liczyłam na to, że przy konstrukcji naprzemiennej (rozdział Claire, rozdział Evy), proporcje będą odwrócone i autorka częściej przyjmie perspektywę postaci.
Sięgnijcie po "Ostatni lot", gdy już będzie miał swoją premierę w Polsce. Mam nadzieję, że również Wam się spodoba!
PS:Wydawnictwo kolejny raz zrobiło świetną akcję promocyjną. Zobaczcie sami.