wtorek, 26 czerwca 2018
czwartek, 7 czerwca 2018
Domek na odludziu i małżeństwo przeżywające kryzys, czyli groza w czeskim wydaniu.
Na horror Pecha natknęłam się zachęcona recenzją Olgi z Wielkiego Buka i Jurka z kanału Kto czyta żyje podwójnie. Po ich opiniach już wiedziałam, że będą to moje klimaty. Nie zawiodłam się. Wprost nie mogłam się oderwać, a dla kogoś, kto tak jak ja, czyta kilka książek równoczęśnie, było to niemałe zaskoczenie. Powieść z pewnością wywołuje ciarki, co dla fana grozy będzie już wystarczającą rekomendacją. Książka nie jest jednak wolna od błędów, ale o tym za chwilę.
Z pewnością przyciąga fabuła. Mamy oto niespełnionego pisarza Macieja, jego żonę Klarę i ich niespełna dwumiesięczną córeczkę Sarę. Na pierwszy rzut oka jest to zwyczajne małżeństwo, które po prostu przeżywa kryzys. Pewnego dnia jednak Maciej dostaje na służbowy adres emailowy nagie zdjęcia żony z castingu do filmu pornograficznedgo. To wydarzenie nakręca spiralę podejrzeń, wzajemnych oskarżeń. Kiedy w końcu małżonkowie wyjeżdżają na Boże Narodzenie do domku na odludziu przeczuwamy, że to dopiero początek koszmaru, z którym będą musieli się zmierzyć...
Prosty, bardzo sugestywny język. Szczególnie mam tu na myśli opisy i kilka dłuższych scen, które właśnie z powodu przejrzystości języka czyta się szybko i płynnie.
Ograniczenia wiekowe. Należy wspomnieść, że powieść Pecha skierowana jest do pełnoletnich odbiorców, ponieważ parę scen jest wyjątkowo brutalnych. Naturalizm leje się strumieniami, a oczytanemu odbiorcy z pewnością przyjdzie na myśl "Ohyda"Irvine'a Welsha.
Dwie rzeczy irytują szczególnie:
Złe złożenie tekstu. Często wyrazy są źle dzielone (co wynika ze złego łamania całości). Podczas lektury doprowadzało mnie to do szewskiej pasji (być może dlatego, że z wykształcenia jestem edytorem).
Długie dialogi. O ile objętość dialogów nie jest jeszcze aż ta męcząca, to nadmiar "hm", które w nich występuje - jest i to bardzo. Autor chyba zapomniał, że milczenie w języku można wyrazić na kilka innych sposobów.
Czy polecam? Tak. Pomimo opisanych wyżej niedociągnięć, lektura wciąga i pochłania bez reszty.
Mnie skojarzyła się z "Ostatecznym wyjściem" Natsuo Kirino. Jednak, dla kogoś, kto czytał historię maltretowanej Japonki, która zabija swojego męża-oprawcę, spotkanie z "Mainstreamem" Miroslava Pecha będzie spadkiem o kilka półek.
Obraz pochodzi ze strony internetowej wydawnictwa Sonia Draga |
Subskrybuj:
Posty (Atom)